Droga do marzeń by Kitty, Autyzm - filmy biografie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Droga do
marzeń
by Kitty
I
-Chris, jeśli zaraz nie wstaniesz, ściągnę cię siłą!
Jack Carter był na nogach już od szóstej, by mieć choć odrobinę prywatności i móc skorzystać w
spokoju z łazienki. Przy pięciu domownikach, którzy wstają o wielu różnych porach, musiał się
nieźle spieszyć. Alex zwykle wstawał pół godziny później mimo, że lekcje zaczynał dopiero o
dziewiątej, a Chris i Teddy należeli do grona tych osób, które śpią jak tylko długo mogą. Ich
rodzicielka jak zwykle odsypiała nocny dyżur. Ostatnimi czasy praca pielęgniarki jest bardzo ciężka
i każdą wolną chwilę poświęca na to, by odpocząć.
Jack był chudym i wysokim osiemnastolatkiem z brązowymi oczami i krótko przystrzyżonymi
ciemnymi włosami. Miał na sobie zwykłe dżinsy i podkoszulek. Mimo, że jego ubranie wyglądało
na znoszone od razu można było dojść do wniosku, że jest to chłopak schludny i porządny. Miał w
swojej postawie wiele elegancji i klasy.
Wrócił do kuchni, gdzie Alex, jego o cztery lata młodszy brat, jadł już śniadanie. Na zegarze
wybiła ósma i doszedł do wniosku, że Chris już kolejny raz zaśpi do szkoły.
-Czy to zawsze ja muszę pilnować, żebyście trafili do szkoły? - mruknął, siadając na wprost
brata.
-Nie musisz, ale nie masz wyjścia – odpowiedział mu, zajadając się kanapką przygotowaną mu
przez Jacka.
Starszy brat zmroził go spojrzeniem i zabrał się do smarowania kolejnej kanapki. Usłyszeli kroki
na schodach i chwilę później w kuchni pojawił się zaspany Chris w piżamie. Był to wysoki ciemny
brunet o dużych orzechowych oczach. Wysportowany i na pewno z wielkim powodzeniem w płci
przeciwnej.
-Bardzo mnie cieszy, że zdecydowałeś się wstać – warknął Jack.
-Ładnie się zaczyna – westchnął Alex, odkładając kubek z herbatą na stół. Zwykła poranna
kłótnia, do której zdążył się już przyzwyczaić.
-Już ci coś nie pasuje, panie doskonały? - Chris jakby momentalnie oprzytomniał i spojrzał na
Jacka z nienawiścią.
-Zjedz coś – burknął najstarszy.
-Nie będziesz mi rządził!
-Cicho. Mama śpi – wtrącił Alex.
Obydwoje spojrzeli na siebie spode łba, ale nic nie powiedzieli. Alex odetchnął z ulgą. W kuchni
pojawił się równie zaspany pięcioletni Ted. Usiadł przy stole i położył głowę na blacie. Rozległo się
głośne chrapanie, a Jack postawił przed nim talerz z kanapkami.
-Zaprowadzisz go do przedszkola – zwrócił się do Chrisa, próbując mówić normalnym tonem,
nie prowadzącym do żadnej kłótni.
-Czemu ja? - zapytał wyzywającym tonem Chris.
-Bo dzisiaj twoja kolej.
-Sam się zaprowadzę – powiedział Ted nie podnosząc głowy.
-Ta jasne i przez przypadek do parku trafisz, jak ostatnio – powiedział Alex. – Chris, masz po
drodze. Ja idę dopiero za godzinę.
-Wiem – burknął ten i wstał od stołu.
*
Było w pół do dziewiątej, kiedy Chris i Ted zmierzali w kierunku przedszkola. Chris szedł z
rękami głęboko w kieszeniach, nadal wściekły na starszego brata. Ted podskakując wesoło, cały
czas opowiadał mu o swoich nowym kolegach z przedszkola.
-Możesz na chwilę się zamknąć?- zapytał Chris, którego cierpliwość była na wyczerpaniu.
Ted nic już nie powiedział, obrażony. Widząc to Chris poczuł się głupio. Wiedział, że malec nie był
niczemu winny. Nie powinien na nim wyładowywać swojej złości. Jednak jego uwagę przykuło coś
innego. Z jednego z domów wyszła bardzo ładna dziewczyna. Miała długie blond włosy i ubrana
była w krótką różową sukienkę w kwiaty. Na ich widok uśmiechnęła się.
-No to się spóźnię – mruknął Teddy i wywrócił oczami.
-Cześć Chris – zawołała dziewczyna podchodząc do nich.
-Cz-cześć Becky – wyjąkał Chris, a mały kaszlnął, co brzmiało podobnie jak śmiech.
-Co u ciebie? Jak po imprezie u Steve'a? - zapytała dziewczyna.
-Całkiem dobrze – wykrztusił, nie mogąc przestać na nią patrzeć.
-Cześć Teddy – zwróciła się do małego. Ukucnęła przez nim i poczochrała mu włosy. – Nie
zauważyłam cię.
-Nie dziwię się – mruknął, patrząc znacząco na Chrisa.
Chłopak przeciągnął palcem po swojej szyi. Becky uśmiechnęła się do małego i poszła dalej,
uśmiechając się jeszcze do Chrisa.
-Nie patrz tak na nią, bo oczopląsu dostaniesz – zażartował Teddy.
Chris mruknął coś pod nosem, co brzmiało jak: ”Nie gapię się”. Pociągnął małego za rękę i
chwilę później pojawił się przed nimi budynek przedszkola i Ted pobiegł do kolegów.
-Bądź grzeczny! - zawołał jeszcze Chris i ruszył w kierunku szkoły.
*
W tym samym czasie Jack sprzątał w domu. Szkołę skończył w zeszłym roku. O studiach nawet
nie marzył, bo i tak nie miał czym za nie zapłacić. Na razie szukał jakiejś pracy, co i tak było
trudne. Jedyne wolne stanowisko w sklepie jego sąsiada, nie bardzo mu odpowiadało. Nie zamierzał
do końca życia stać za ladą. Pragnął robić coś innego. Coś związanego z muzyką.
Jego pasją była gitara. Gdy miał dziesięć lat ojciec zapisał go na lekcje nauki gry na gitarze. Nie
chciał by jego syn latał po całym miasteczku, ganiając za piłką, albo spotykając się z jakimiś
typkami spod ciemnej gwiazdy. Długo nie musiał się uczyć. Wszystkich dziwiło, że już po dwóch
lekcjach załapał wszystkie chwyty i nuty. Niestety musieli zrezygnować z lekcji, bo nie mieli na nie
pieniędzy. Potem uczył się w domu z książki.
Gitarzysta to wspaniały zawód dla niego. Kiedyś myśleli razem z Alexem i Chrisem, żeby
założyć zespół. Po odejściu taty oddalili się od siebie i nikt już o tym nie wspominał. Tak bardzo
pragnął, żeby było tak jak dawniej. Nie chciał zawsze kłócić się z Chrisem. On go po prostu
doprowadzał do szału swoim egoizmem. Tylko ciągłe imprezy, dziewczyny i nie wiadomo co
jeszcze. On ma tylko szesnaście lat.
Gadam jak ojciec, pomyślał i rzucił ścierkę na stół. W tym domu robił jako niańka, sprzątaczka i
kucharka. Mama nie miała na nic czasu. Ciągle pracowała. Nie miała dla nich czasu. Wszystko on
robił. Jednak nie protestował. To co robił było ważne dla niego, ale denerwowało go to, że nikt tego
nie doceniał. Szczególnie Chris.
Zadzwonił telefon.
-Halo?- zapytał do słuchawki.
-Czy mogłabym rozmawiać z Anną Carter? - usłyszał miły kobiecy głos.
-Nie ma jej. Jest w pracy.
-To szkoda. A z kim mam przyjemność?
-Jack Carter. Jestem jej synem. A z kim ja mam przyjemność?
-Pracuję w przedszkolu, do którego chodzi Edward.
-Czy coś mu się stało?! - zapytał z niepokojem Jack.
-Nie... tylko... Może pan przyjedzie?
-Dobrze. Już jadę.
Odłożył słuchawkę i wziął klucze od samochodu z szafki w przedpokoju. Prawo jazdy zrobił dwa
miesiące temu, a mama zazwyczaj nie używa samochodu. Woli jeździć do pracy rowerem, albo
autobusem. Uważa, że to bezpieczniejsze.
Wyjechał autem z garażu i pojechał wpierw po Chrisa, który powinien właśnie kończyć lekcje.
Wolał jechać tam z nim, a poza tym miał pewność, że Chris nie będzie się włóczył po mieście i nie
wróci do domu nie wiadomo o której godzinie.
Kiedy Chris zobaczył samochód matki stojący na chodniku lekko się zdziwił, ale dopiero później
zobaczył Jacka. Pożegnał się z kumplami i podszedł do niego.
-Co jest? - zapytał, patrząc przez szybę.
-Wsiadaj. Młody coś wywinął.
*
Pod przedszkole zajechali kilka minut później. Szybko wbiegli do środka, przez przypadek
potrącając przedszkolankę. Na korytarzu zauważyli Teda w towarzystwie jakiejś młodej kobiety.
Była to długonoga brunetka, ubrana w zwykłe dżinsy z dziurą w kolanie i fartuchu pobrudzonym
farbą. Mogła mieć na oko dwadzieścia lat.
-Wszystkie przedszkolanki teraz takie młode? - zapytał cicho Chris.
-Najwidoczniej młode są najlepsze – odpowiedział Jack, lekko się uśmiechając.
Kobieta mówiła coś po cichu do Teda, a kiedy podeszli bliżej podniosła głowę.
-Dzień dobry. Jestem Jack Carter, a to mój brat Chris. To pani do mnie dzwoniła? - zapytał Jack.
-Tak. Przez telefon wydawałeś się starszy – uśmiechnęła się kokieteryjnie.
-To co się stało? - zapytał Chris, panując na wybuchem śmiechu, ponieważ najwidoczniej Jack
wpadł w oko tej przedszkolance.
-Chodźmy do dyrektora – powiedział kobieta już poważniejszym tonem.
Ted cały czas szedł ze spuszczoną głową. Stanęli przed drzwiami z tabliczką „dyrektor”, a
przedszkolanka zapukała. Usłyszeli proszę i weszli do środka. Gabinet był dość duży i bardzo
schludny. Za dużym biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku w szarej garsonce. Wskazała na
dwa fotele przed biurkiem i bracia usiedli. Ted stał pod ścianą ze spuszczoną głową i co chwilę
zerkał na braci.
-Spodziewałam się waszej matki, no ale...
-Jest w pracy – wtrącił Chris, a kobieta zmierzyła go spojrzeniem zza okularów.
-Co Teddy zrobił? - zapytał uprzejmie Jack.
-Mamy dwie wersje wydarzeń – powiedziała kobieta. – Edward...
-Teddy. Nie lubi jak się do niego mówi Edward – wtrącił Chris, a przedszkolanka stojąca z tyłu
parsknęła śmiechem.
Dyrektorka znowu spojrzała na niego gniewnie, a Jack też ledwo powstrzymał śmiech.
-Edward... – ciągnęła kobieta – pobił swojego kolegę z grupy.
-Jak to pobił? - zapytał Jack.
-Wybił mu dwa zęby.
Chris i Jack wytrzeszczyli oczy i wymienili spojrzenia.
-Z tego co powiedział Edward, ten chłopak obraził jego rodzinę i brata.
-Co powiedział? - zapytał Chris.
Ted poruszył się niespokojnie.
-Może to Edward wam wyjaśni – kobieta machnęła ręką w stronę chłopca.
-On obraził Chrisa – mruknął, a Chris obrócił się i spojrzał na niego.
-Co powiedział? - zapytał jeszcze raz Chris.
-Z tego co powiedział mi Edward... - wtrąciła pani dyrektor, poprawiając okulary, które zjeżdżały
jej z nosa - „Rodzina świrów... a twój brat jest ćpunem”... Oczywiście jest to wersja Edwarda. Jego
kolega twierdzi co innego...
Chris spojrzał uważnie na Edwarda, który nadal stał ze spuszczoną głowa.
-Margaret – pani dyrektor zwróciła się do przedszkolanki – Poczekaj z Edwardem na korytarzu.
Przedszkolanka kiwnęła głową i wyszła wyprowadzając Teda.
-Nie chciałabym, żeby takie coś się powtórzyło – powiedziała kobieta – Edward już kilka razy
okazywał agresję, ale nigdy nikogo nie pobił. Chłopak, któremu wybił zęby, twierdzi, że Edward
dostał szału i zaatakował go bez powodu. Oczywiście byli świadkowie, którzy twierdzą inaczej. Ale
chyba wiecie jak można traktować zeznania pięciolatka...
-Niektórzy zachowują się jak przedszkolaki nawet w starszym wieku – powiedział Jack, a Chris
zmierzył go gniewnym spojrzeniem.
-Chciałabym, żebyście z nim porozmawiali, bo jeśli takie coś znowu się powtórzy będę chciała
rozmawiać z jego matką, albo Edward zostanie ukarany. Który z was to Chris?
-To ja – odpowiedział Chris, prostując się w fotelu.
-Z tego co powiedział Edward, to właśnie ciebie ten chłopiec obrażał. Nie wiem dlaczego wyraził
się – tu spojrzała na kartkę - „wygląda jak narkoman”, ale... Jeśli masz jakichś problem...
-Czy ja wyglądam jak ćpun?! - zapytał ostro Chris, wstając.
-Chris! - powiedział ostro Jack, również wstając. – Bardzo dziękujemy pani. Na pewno
porozmawiamy z Teddym. Do widzenia.
Wyszli z gabinetu. Pod drzwiami stała przedszkolanka z Tedem. Chris chwycił go za rękę i
skierowali się do wyjścia. Teddy poważnie się wystraszył, bo Chris jeszcze nigdy nie wyglądał na
tak wkurzonego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]